poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział Czwarty

Siedzę pod Hollywood Sign, rysując dokładnie całą panoramę otaczającą mnie i sam napis Hollywood. Interesuję się malarstwem, uwielbiam przelewać wszystko na papier i nie, że się chwalę, ale jestem w tym całkiem dobra. Szkoda, że nikt się tym nie interesuje. Uwielbiam też śpiewać, ale kogo to obchodzi, ponieważ mam zostać lekarzem, prawnikiem, czy czego dusza moich rodziców zapragnie.

- Ładne - słyszę za sobą, od razu odwracając wzrok na chłopaka, stojącego nade mną. Serio? Życie mnie nienawidzi, bo chyba sami domyślacie się kto to jest.

Nie wiem co powiedzieć, bo po prostu tyle razy go spotykam, że to jest chore. Szczególnie, kiedy jest to nie w porę! Czy to was nie dziwi? Nie mogę spotkać osoby, z którą da się pogadać i nie wpada w napad agresji.

Najlepiej to chcę spotkać mojego adoratora.

- Zamurowało cię Leithold? - chichocze, siadając obok mnie, a ja marszczę brwi. - W porządku, to robi się dziwne.. możesz się odezwać.

- Ta.. ta, sorry. Dziękuje.

- Też interesuję się sztuką, może nie taką na papierze..

- Naprawdę? - przerywam mu zdziwiona. Naprawdę interesuję mnie to co przed chwilą powiedział.

- Kojarzysz może takie wielkie graffiti na Crenshaw? Na wschód od Chesterfield Square?

Kiwam głową, dając mu znak, że wiem o co mu chodzi. To jest najwybitniejsza sztuka jaką człowiek może zobaczyć. Różne znaki, wzory, rysunki są na starym budynku, robili to zamaskowani ludzie. Jest tak piękne, że rządy Los Angeles pozwolili to zostawić.

- Ja to zrobiłem.

- Co?! - krzyczę zszokowana. No ludzie! Justin Bieber robi takie rzeczy? Takie dobre rzeczy?!

- Tak - mamrocze. Czy on się właśnie wstydzi? - W sumie projekt jest cały mój, kilka chłopaków mi po prostu pomagało w tym. To jest kompletnie inna sprawa z tym co robię, to jest to co pozwoli mi się oderwać od wszystkiego, sztuka jest czymś cudownym.

- Zgadzam się z tym, ale jeśli nikt nie chce jej oglądać? Nie chcę zostać lekarzem - jęczę dziecinnie, patrząc w kartkę, a na twarzy Justina pojawia się lekki uśmiech.

- Wiesz, zrobiłem te graffiti, ale nie miałem na celu, aby ludzie to oglądali, czy oceniali. Zrobiłem to dlatego, bo to jest pasja, a ja jestem pochłonięty nią do końca. To jest coś co mnie jara.

Uśmiecham się delikatnie do niego, rozumiejąc co ma na myśli. Wcale nie jest taki głupi jak myślałam kilka dni temu.

- Czy twoje tatuaże to też twoje projekty? Znaczą coś?

- Tak, niektóre nawet sam zrobiłem - mówi, ale na jego twarzy pojawia się rozbawienie, gdy widzi moją minę. - Nie chwalę się, ale jestem dobrym artystą.

- Dobrym? - patrzę na niego z niedowierzaniem. - To jest świetne, brak mi słów! Powinieneś robić tatuaże ludziom.

- Do tego trzeba pieniędzy, a ja ich nie mam - mruknął, a ja nie chcąc zaczynać tego tematu, uśmiecham się przyjaźnie w jego stronę.

- Wiesz, chciałabym sobie coś wytatuować.. pomógłbyś mi zrobić projekt?

- Z chęcią, daj mi tylko znać kiedy, a ja coś wymyślę.

Kiwam głową, patrząc na bezchmurne niebo i przeczesuję palcami swoje włosy, zastanawiając się nad złożeniem zdań, które chcę wypowiedzieć.

- Justin, czemu ty jesteś dla mnie taki miły, zazwyczaj rozmawiasz do mnie w sposób North ty mała dziwko! Wiesz.. nie rozumiem tak nagłej zmiany - szepczę, wzruszając swoimi ramionami.

- North, jesteś często taka irytująca, sama zaczynasz kłótnie, zazwyczaj ty.. - wzdycha, patrząc na mnie.

- Ale to przez to co kiedyś..

- Serio North? - parska, przewracając oczami. - Cóż jestem popieprzony i traktuje różnie osoby, ale nie zrozumiesz. Po prostu daruj sobie, bo znów mnie irytujesz.

Zamykam się. Nie chcę z nim się kłócić, ma mi zrobić projekt mojego pierwszego tatuażu. Nie chciałabym jakiegoś kutasa z gwiazdkami dookoła.

- Powinnam się już zbierać do domu - wzdycham, podnosząc się, ale wszystko wypada mi z rąk.

Justin schyla się i pomaga mi to pozbierać. Również przy tym pozwala sobie obejrzeć moje inne rysunki.

- Chyba masz jakiegoś adoratora? - parska cicho, a ja wzdrygam, widząc, że trzyma jeden z liścików, które zagubiły mi się w kartkach.

- Oddaj to - mruczę, zabierając mu szybko kartkę i chowam ją. - Cudzych rzeczy się nie dotyka, wiesz?

- Spokojnie, ładne to - mówi z lekkim uśmiechem, a ja kiwam zawstydzona głową. - Nat to napisał?

- Co? Nie, on.. - zawieszam się, patrząc prosto w oczy Justina. - On nie jest tym typem, który ukazuje dziewczynie jakiekolwiek uczucia, nie w taki piękny sposób.

- Czyli go zdradzasz? Wow, North nie wiedziałem, że jesteś takim ziółkiem..

- Nie zdradzam go! - piszczę, kręcąc głową. - Nie mam jak, nie wiem kto to pisze.

Czy ja właśnie wyznałam Bieberowi coś.. o czym nikt nie wie? North, ty kretynko!

- Rozumiem, ale naprawdę fajne to jest - wzdycha, posyłając mi delikatny uśmiech. - Widać, że też lubi sztukę, jak ty.. może troszkę inną.

- Masz racje - mamroczę z lekkim uśmiechem i żegnam się z Justinem.

Ale mówi coś co mnie zaskakuje.

- Ładny masz naszyjnik.

Odchodzi, zostawiając mnie zamurowaną. Robi mi się słabo. Znów.

****

"Kochanie zobacz co ze mną zrobiłaś. Kochanie zobacz co teraz zrobiłaś. Obok ciebie jestem naładowaną bronią. Nie mogę dłużej tego powstrzymać, jestem cały twój. Nie mam kontroli. Straciłem zmysły. Jestem bezbronny. Twoje perfumy trzymają mnie na uwięzi."


Czytam list, który niedawno znalazłam w mojej torbie, którą miałam w szkole.
Zastanawiam się nad zachowaniem Justina. On nie może być moim adoratorem. Nie jest ani romantykiem, ani dobrym człowiekiem.

Po za tym zaczyna być dopiero teraz dla mnie miły. Pół roku temu, gdy to się wszystko zaczęło byłam dla niego szmatą, którą można pomiatać.

Tak bardzo potrzebuję mojego tajemniczego adoratora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Followers