wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział Szesnasty

Dziś cały dzień spędzam z May. Nie rozmawiamy o Justinie, ona twierdzi, że on coś ukrywa i nie jest wobec mnie szczery. Nie mam podstaw, aby tak o nim myśleć. W sumie to mam, no bo jednak przeszłość nie mamy ciekawą. Ale dlaczego myślę o tym co było kiedyś? Teraz jest idealnie i wiem, że chcę, aby tak zostało. Ja i Justin jesteśmy naprawdę w dobrym miejscu i czasie, aby powoli się od nowa poznawać, a on stara się jak może. 

Ja i Justin spotkaliśmy się kilka dni temu. Rzadko piszemy, ale to tylko dlatego, że zajmuje się swoim chorym bratem w szpitalu. Widzę, że Justin cierpi i ja też cierpię. Staram się go odciągnąć od rzeczywistości, ale tak się nie da, bo on do niej musi wrócić. Szkoda mi też Pattie, pracuje bardzo ciężko, bierze dodatkowe godziny. Oczywiście tyle razy proponowałam Justinowi pieniądze od siebie, a on i tak cały czas odmawia. 

Gdy wracam do domu wzdycham  ciężko i sprawdzam, czy mam jakieś wiadomości. Owszem - od mamy, May, Ryana, bo nie mógł dziś dodzwonić się do mojej przyjaciółki i jakiś od sieci, w której mam telefon. Zero od Justina, przez co zaczynam się martwić. Dzwonię do niego, ale on nie odbiera. Pewnie siedzi z Jaxonem. 

Biorę szybki prysznic, ponieważ jestem zbyt zmęczona, aby nalewać sobie wody do wanny i siedzieć w niej godzinę. Przebieram się w zwykłą bokserkę i dresy do spania, po czym zmywam do końca makijaż, myję zęby i wiążę włosy w wysokiego kitka. Kompletnie inna osoba w lustrze, ale tak czuję się najwygodniej. Chociaż, gdyby ktoś, by mnie zobaczył w tym stanie teraz prawdopodobnie leżałabym już pod ziemią ze wstydu. 

Zerkam na telefon i nie mogę wytrzymać, znów dzwonię do Justina, ale oczywiście nie odbiera. O tej godzinie na pewno już wyszedł od swojego brata ze szpitala. Klikam w białą chmurkę na zielonym tle i wybieram numer Justina, zaczynając pisać do niego wiadomość:
" Cholera jasna, Justin. Odezwij się, bo naprawdę się martwię i tęsknie za tobą, wiem, że ci ciężko, ale ignorowanie mnie nic ci nie da."
Przeczesuję palcami włosy i rozglądam się po pokoju, ciężko wzdychając. Jest mi tak szkoda Jaxona i Justina, bo maluch cierpi, a Justina boli jego cierpienie. Naprawdę chcę im pomóc, dlaczego Justin nie przyjmuje moich pieniędzy. Opadam na łóżko, a na moją twarz spada ostatnia wiadomość od mojego tajemniczego adoratora. Hmm, właśnie on też się nie odzywa. Nagle wpadam na pewien pomysł..
Zrobię anonimowy podarunek. Podrzucę kopertę z pieniędzmi mamie Justina do pracy i tym sposobem zdobędą pieniądze dla Jaxona. Jutro wypłacę potrzebną sumę pieniędzy i podaruję ją Pattie. To jeden z moich najlepszych pomysłów. Dziękuje mój kochany adoratorze...
Przeglądam jeszcze portale społecznościowe na swoim telefonie, odpisuję na ostatni sms May i próbuję ponownie skontaktować się z Justinem, ale znów tylko jedynie próba, bo nie odbiera. Nawet nie zauważam, a odpływam w kompletnie inny świat, bez problemów, bez smutku i z Justinem..

Z mojego cudownego snu wybudza mnie głośny dźwięk mojego telefonu, zerkam na godzinę, wskazuje 3 w nocy, sięgam po telefon i nie patrzę nawet na wyświetlacz tylko odbieram połączenie. 
- Halo? - mamroczę w pół śnie, wtulając się w poduszkę. 
Nie słyszę odpowiedzi, jedyny dźwięk to pociąganie nosem, a ja otwieram swoje powieki, odsuwając od siebie na chwilę komórkę, aby zobaczyć kto dzwoni. Zamieram, gdy widzę na wyświetlaczu "Justin". 
- Justin? - szepczę, podnosząc się na łóżku, a on mruczy coś pod nosem. - Justin, co się dzieję? 
- North, ja nie daję rady - mówi, a w jego tonie można było usłyszeć załamanie. - Nie daję rady.. 
- Co się stało.. czemu płaczesz? 
- Ja nie wiem, Jaxon w szpitalu, moja mama jest na skraju, a ja siedzę nie wiem kurwa gdzie i ja wziąłem.. ja wziąłem to gówno, tak dużo, wylądowałem tutaj, nie wiem co się dzieję, North. 
Moje serce z nerwów zaczyna bić szybciej. On jest kompletnie rozdarty, zagubiony... i do cholery naćpany. Nie mogę być nawet na niego zła, bo on cierpi, ale szkoda, że znajduje ulgę w takim świństwie. Nawet się nie zastanawiam tylko wsuwam na swoje stopy emu, które w sumie robią za kapcie i jakąś zwykłą bluzę. 
- Gdzie jesteś? Wiesz, gdzie jesteś? - pytam, oblizując nerwowo swoje wargi. 
- Na plaży, gdzieś niedaleko twoich rodziców, bo widzę bar rodziców Ryana - mówi, a po chwili wybucha płaczem, moje serce łamie się na kawałeczki. - Nie dam rady North, nie mogę wstać, nie mogę nic, j-ja chcę zniknąć..
- Justin, uspokój się proszę - mówię, już stojąc w windzie. - Jadę już po ciebie, okej? Nie ruszaj się stamtąd, mogę się rozłączyć? 
Słyszę jak przełyka cicho ślinę i pociąga nosem. - Tak. 
Rozłączam się i od razu wybiegam z apartamentowca, w którym mieszkam i wsiadam do samochodu, odjeżdżając z piskiem. Ulice Los Angeles nadal są trochę zapełnione, ale na szczęście po dziesięciu minutach jestem na miejscu. Wbiegam na plażę i szukam Justina. Cholera nie to wejście. 
Na szczęście widzę bar rodziców Butlera, biegnę w jego stronę i nagle zauważam postać, ubraną w czarną bluzę i kapturem na głowie. Oczywiście, że to Justin, bo mogę zauważyć na jego prawej ręce tatuaże. Idę szybkim krokiem w jego stronę i wzdycham z ulgą, widząc, że nigdzie nie poszedł.
- Justin.. jestem już - dyszę, przeczesując palcami swoje włosy. Justin odwraca głowę. Mój Boże, jest cały zapłakany, mogę to nawet zauważyć przez tą otulającą nas ciemność. Chłopak nic nie mówi tylko wstaje i podchodzi do mnie, obejmując mnie w tali i wpija się namiętnie w moje usta, a ja odwzajemniam pocałunek, owijając ręce wokół twojej szyi. 
- North, przepraszam - mówi, a ja wycieram kciukami jego łzy, ale zamiast mu pomóc na moich policzkach również się pojawiają, a Justin parzy mi intensywnie w oczy. - Ale też dziękuję, dziękuję, że jesteś, ja bym był martwy, gdyby nie ty, muszę ci coś powiedzieć, jestem naćpany, pijany, cokolwiek.. ale kocham Cię i chcę, żebyś wiedziała, że to tak naprawdę ja jestem twoim..
- Justin, cicho bądź - szepczę, widząc jaką trudność sprawia mu rozmowa ze mną. - Chodź, pojedziesz do mnie, położymy się razem, a rano zrobię ci coś na śniadanie, w porządku? - chłopak kiwa głową, a ja zaprowadzam go do auta, ciężko wzdychając. 
Po kilkunastu minutach jesteśmy w moim apartamencie. Wchodzimy do sypialni, a Justin kładzie się na łóżku, nachylam się nad nim, a on już od razu zapada w sen. Jest naprawdę w ciężkim stanie. Rozbieram go jakoś do bokserek i sama zdejmuje buty oraz bluzę, kładąc się obok niego. 
Zastanawiam się.. Co Justin chciał mi powiedzieć. Był pijany i pod wpływem narkotyków, więc na pewno coś by mamrotał, ale wyznał mi miłość, kocha mnie, a wiecie co jest najgorsze? 
Że on jutro o tym zapomni, a ja coś czuję do niego i to coś bardzo mocnego. 

poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział Piętnasty

(Justin) 
Wybija równo północ. Nie mogę spać. Nie biorę już lekarstw, bo są do cholery drogie. Tym bardziej, że Jaxon ma zapalenie płuc i wszystkie pieniądze z narkotyków idą na jego leczenie i lekarstwa. Pierdolone szpitale, czy teraz tylko hajs się liczy, nawet za ratowanie niewinnego dziecka? 
Jaxon od małego jest bardzo chory, ma wadę serca. Każde przeziębienie dla niego to walka o życie. Kiedyś byłem strasznym dupkiem i w sumie nie obchodziło mnie to, bo cały zysk z mojej nielegalnej pracy szedł na zakłady, narkotyki i dziwki. Moja mama ciężko pracowała w pralni, ale kiedyś Jaxon zasłabł na placu zabaw jak był pod moją opieką, wtedy połowę pieniędzy odkładałem na wszelki wypadek i taki wypadek stał się niedawno. 
North też mi pomaga. Ostatnio pożyczyła mi pieniądze na moje auto, które chcę odnowić. Ta dziewczyna to mój cholerny skarb. Wiecie czego w sobie nienawidzę? Tego, że jestem chory psychicznie. Dosłownie. Nienawidzę w sobie tego, że nie potrafię jej tego powiedzieć, nie potrafię jej udowodnić, że przez długi czas to tak naprawdę ja ją uszczęśliwiam. 
Znam tylko jedyny powód. Podnoszę się z łóżka i zapalam lampkę nocną, otwierając małą komodę w biurku i szukam w tym całym bałaganie długopisu. Kartkę wyrywam ze zwykłego zeszytu. Strzelam, że jest od biologii, bo jest prawie pusty. 
Siadam przy biurku i oblizuję wargi, zaczynając pisać to co dyktuje mi serce...

(North)
Nasz wyjazd skończył się dwa tygodnie, teraz cały czas mam szkołę, praktyki dziennikarskie i dbam o lepszy kontakt z Justinem. Cieszę się, że zgodził się na to co zaproponowałam, czuję się przy nim naprawdę dobrze, a Kimberly gotuje się ze złości, gdy widzi jak ja i brązowooki spędzamy przerwy. Nie ma już z kim robić ze mnie pośmiewiska. 
Siedzę w swoim mieszkaniu i robiłam obiad mi oraz Justinowi. Jestem z nim dziś umówiona, ponieważ jego mama cały czas jest z Jaxonem, a on zamiast jeść normalnie je cały czas w KFC, albo w innych fast foodach. Nie chcę, by później był chory przez to świństwo. Przecież mam do niego jakieś plany. 
Słyszę otwieranie drzwi i uśmiecham się mimowolnie pod nosem. Naprawdę moje kontakty z Justinem się zmieniają, na lepsze. On działa na mnie tak dobrze. Uszczęśliwia mnie w taki sposób, którego nie czułam przez dłuższy czas. Nat cały czas stara się naprawić kontakt ze mną, możliwe, że by mu się udało, bo naprawdę się zmienia, ale Justin nie pozwala mu się zbliżać. Mam na myśli zawsze kończy się na tym, że gdy Nat ze mną rozmawia przychodzi Justin i robi scenę zazdrości taką, że obejmuje mnie, całuje w policzek i mówi, że chce ze mną porozmawiać, aby tylko Wang sobie poszedł. 
To serio słodkie. Rumienię się na tą myśl. 
- Hej mała - mruczy, stawiając siatkę z dwoma piwami na blat kuchenny. - Do obiadu. 
Chichoczę pod nosem i patrzę na niego, marszcząc brwi. - Czyli chcesz pić piwo do włoskiego obiadu?
- Czekaj zrobiłaś coś takiego? 
- Żartuję, zrobiłam nam lazanie - patrzę na niego z rozbawieniem i on przewraca oczami. - Ale umiem gotować, więc jeśli będziesz chciał włoski obiad to mi powiedz. 
Podchodzę do piekarnika i wyciągam z niego lazanię, która jest idealnie upieczona. Zapach dania jest tak aromatyczny, że czujemy go w całym pomieszczeniu, a w naszych brzuchach, aż wywraca się z głodu tak głośno, że obydwoje wybuchamy śmiechem. Justin podchodzi do blatu i wyciąga z szafki otwieracz, po czym otwiera nasze piwo, kładąc na wyspie kuchennej. Następnie ja nakładam nam porcje lazanii na talerze i podaję na miejsce obok piw. Justin od razu zaczyna jeść ze smakiem przez co chichoczę pod nosem i robię to samo. 
- Pysznie gotujesz, Northy! - mruczy z pełną buzią, brudząc się przy tym sosem na brodzie. 
Co za oferma
- Jesteś brudny - parskam, a Justin marszczy brwi. Czy on naprawdę tego nie czuje? Nachylam się nad stołem i chusteczką ścieram resztki sosu z jego brody. Patrzę mu w oczy, a on oblizuje powoli swoje pulchne, idealne usta. 
Nagle Justin również nachyla się nad stołem, a ja przygryzam swoją dolną wargę. Swój łokieć opiera o blat wyspy kuchennej, a kciuk wędruje do mojej dolnej wargi, dając mi znak, abym ją puściła z uścisku. Zanim się orientuje całujemy się namiętnie, nachylając się nad naszym jedzeniem. Ktoś jest głodny, ale nie na myśli mam jedzenie. 
Odrywamy się po chwili od siebie, a ja uśmiecham się pod nosem, widząc spojrzenie Justina. 
- Nie powinniśmy.. - zaczynam, a Justin kręci głową. 
- Nasza relacja polega na wspieraniu siebie, a twoje pocałunki i jeszcze więcej mnie wspiera - mówi, a ja śmieję się. Chociaż tak na prawdę jest w tym dużo racji. Ale ze wzajemnością odnoszę się do jego słów. 
Cały dzień spędzamy z Justinem na oglądaniu filmów, ale wreszcie nam się to nudzi i postanawiamy wyjść na dwór. Gdy chcemy już iść Justin wraca po swoją komórkę, którą zostawił w mieszkaniu. 
Wieczorem chodzimy wzdłuż parku, rozmawiając, śmiejąc się i dokuczając. Jeśli cały czas będzie tak jak teraz, sądzę, że ja i Justin możemy stworzyć coś, co może przerodzić się w poważny związek. 
Każdy w Justinie widzi mocnego, młodego faceta, który ma dużą przewagę wobec rówieśników. Życie na krawędzi, z policją, chorym bratem i narkotykami. Rozumiecie co mam na myśli? Każdy boi mu się podskoczyć, a laski lecą na jego wyposażenie i wygląd. Nie wiedzą, że ma problemy. 
Co ja widzę? Widzę cudownego, młodego mężczyznę, który walczy ze sobą. Który stara się coś w sobie zmienić, aby w końcu zacząć być szczęśliwym, szczęśliwym ze mną. 
On uszczęśliwia mnie i tego jestem pewna.

Wracam do domu , po długim spacerze i widzę wystającą kartkę spod wycieraczki. Marszczę brwi i obawiam się, że ta jedna mała rzecz może zmienić w moim życiu wiele. Po chwili namysłu podnoszę małą kopertę i otwieram drzwi od mieszkania. Nawet nie zdejmuję butów, tylko idę do salonu w ruchu, otwierając wiadomość skierowaną do mnie. 
Zamieram. 
Trzymam w dłoni kartkę, którą znalazłam pod wycieraczką. Opadam na sofę i czytam po kilka razy dokładnie każde zdanie. Nie wiem co mam o tym myśleć. Tak dawno nie było w moim życiu mojego tajemniczego adoratora.
"Nie mam powodu do łez, mam za to wiele powodów, aby się uśmiechać. Nie mam powodu, by kłamać, bo i tak mnie rozgryzłaś. Nie mam powodu, by być, jeśli nie mogę być z Tobą. Otwieram oczy, abym mógł się z tobą zobaczyć. Żyję, więc mogę umrzeć przy tobie." 

Rozdział Czternasty

Wciągam głośno powietrze i nie dociera do mnie to co się właśnie dzieję. Stoję pod prysznicem z Justinem Bieberem za mną, który właśnie prosi mnie o związek z nim? Co tu się do cholery dzieję. Czy to żart? Jasne, podoba mi się, ale to nadal jest ten sam chłopak, który mnie poniżał, nie jestem w stanie mu zaufać, chociaż tak naprawdę wie o moim największym sekrecie. Adoratorze. I tak naprawdę nic z tym nie zrobił, nie był zazdrosny, ani nic z tych rzeczy. Był właściwie zdziwiony, gdy znalazł mnie tamtej nocy, wyrzucającą wszystkie listy do śmieci.
- North? - pyta, a ja wracam do żywych, nie wiedząc co mam mu odpowiedzieć. Nie chcę być w związku po sprawie z Natem, ale co jeśli Justin nie będzie chciał poczekać, aż mu zaufam i znajdzie inną? Albo gorzej - poleci do Kimberly.
- Przepraszam, zamyśliłam się - szepczę, kręcąc głową i przymknęłam swoje powieki. - Ale dlaczego Justin zadajesz mi taką prośbę?
- Nie wiem.. ja.. ja po prostu nigdy nie byłem w związku, a z tobą jest coś do cholery innego - mruczy, a mi momentalnie robi się go szkoda. On nie wiedział na czym związek polegał. Czy powinnam mu pokazać? Co znaczy być z kimś? Kochać kogoś? Ale ja go nie kocham.
Oczywiście to nie tak, że ja nic do niego nie czuję. Po prostu za dużo się dzieje, a Justin.. to Justin, to ciężki człowiek.
-Justin.. naprawdę cieszę się, że między nami się zmieniło - wzdycham, po czym uśmiecham się pod nosem, dodając. - Naprawdę bardzo się zmieniło, ale to nie jest tak łatwo zgodzić się na propozycję twoją. Nie ufam ci.. mało komu ufam, chyba tylko May, więc nie złość się na mnie.
Wiem jaki Justin potrafi być bipolarny i nie lubi jak mu się odmawia. Na szczęście reaguje na moje słowa spokojnie, wychodząc spod prysznica i macha do mnie ręką, abym podeszła, a gdy wychodzę spod zimnej już wody, Justin otula mnie ręcznikiem, muskając lekko moje czoło.
- To co mam zrobić? - pyta, a ja wzdycham cicho, wzruszając bezradnie swoimi ramionami. Chociaż nagle olśniewa mnie pewien cudowny pomysł.
- Może zaczniemy.. od poznawania siebie lepiej? Będziemy spędzać czas.
- Coś takiego jak przyjaciele? - pyta zdezorientowany.
- Na początku tak, muszę sprawdzić, czy tobie jak i mi będzie razem dobrze - szepczę, muskając delikatnie jego wargi. - Nie chcę byś myślał, że daję ci kosza.
- Pf! - parska, przewracając oczami. - Nikt nie daje kosza Justinowi Bieberowi, kochanie.
- Przestań chwalić tylko swój tyłek, Jaay - mruczę z rozbawieniem, a on patrzy na mnie z lekkim uśmiechem i klepie mnie w tyłek.
- Leć do swojej przyjaciółki, ale dziś nie idź na imprezę, przyjdź do mnie, obejrzymy film i.. no jak przyjaciele - szczerzy się, a ja chichoczę, kiwając zgodnie głową. Akurat jeśli Justina, by nie było na tej imprezie nic tam po mnie. Znalazłam właśnie osobę, z którą chcę spędzać więcej czasu.
- W porządku, będę tu pod wieczór, jak May pójdzie na imprezę teraz z nią spędzę czas. 
-
Siedzę z May nad basenem, pijąc Sex On The Beach. To jeden z najlepszych drinków na taką pogodę. Jest nam po prostu tak gorąco, że nawet leżaki w cieniu nic nie pomagają, a mnie już boli głowa od tego słońca, które parzy nawet przez parasol, który nas osłania przed promieniami.
- To więc.. ty i Butler - parskam śmiechem, a przyjaciółka patrzy na mnie spod byka, na co od razu przestaję się śmiać.
- Odezwałaś się! - May niemalże krzyczy, ale widząc jak ludzie zwracają na nas uwagę zamknęła się. - Ja nigdy nie kłóciłam się z Ryanem, za to ty i Justin? Byliście jak ogień i woda! A teraz? Śpisz u niego!
- Nie tylko śpię.. - nucę z rozbawieniem, a moja przyjaciółka zamiera i patrzy na mnie wzrokiem żartujeszwtejchwilibocięuderzę.
- Co ty pieprzysz, Leithold - warczy, ale widzę, że na jej twarz wchodzi cień figlarnego uśmieszku. - Bieber cię pieprzył?!
- Aha, no.. ale to nie jest to co mnie martwi.
- Coś cię martwi? - pyta May, a ja już widzę w jej oczach przejęcie.
- Justin i ja.. mieliśmy dziwne kontakty, nie mówiłam ci, ale to on zaprojektował mój tatuaż, a gdy pomagał mi w przeprowadzce.. całowaliśmy się, później poleciał zamoczyć w norze Kimberly i jej tłustym dupsku, ale to nieważne, ważne jest to, że Justin chce.. spróbować ze mną być w związku.
May niemal ksztusi się drinkiem, a ja klepię jej plecy, aby się nie udusiła. Czy to takie dziwne? Każdy jest romantyczny na swój sposób.
Dokładnie i tego właśnie się będę trzymać. Rozumiem zdziwienie May, bo sama nadal jestem w szoku po tym co stało się dziś rano. To nie zmienia faktu, że nadal nie jestem gotowa do związku z Justinem.
Ale wiem, że zasługuje na szansę ode mnie, może jednak coś z tego będzie? Nie chcę się nakręcać, bo mogę przy tym ucierpieć. Po za tym sprawa z adoratorem.. nie jest skończona, nie wierzę, że on tak łatwo się poddał. Nic z tego nie rozumiem.
- Mam nadzieję, że się nie zgodziłaś-
- Oczywiście, że nie! Nie jestem na tyle głupia, bo go tak naprawdę nie znam, ale powiem ci coś, chcę go poznać - mówię, patrząc na swoją przyjaciółkę, która zdjęła okulary, abym mogła zobaczyć jej wkurzone spojrzenie. Jakby jeszcze mnie to obchodziło. 
- Nie minęło dużo po zerwaniu z Natem, może ty po prostu szukasz kogoś na siłę - wzdycha, a ja przewracam oczami. 
- Ja i Nat to rozdział zamknięty, przeprosił mnie, w porządku, ale czy wyglądam jakbym była pogrążona w depresji, May? - mój ton zmienia się w dość nerwowy, a mój zimny drink ląduje do końca w moim ciele. - Cholera, okej rozumiem, ja i Justin byliśmy w ciężkich stosunkach, ale naprawdę.. lubię z nim spędzać czas. 
- Jesteś tego pewna? - wzdycha, przewracając oczami - Co jeśli on się po prostu tobą bawi? 
- To będzie wtedy moja sprawa, a teraz chcę korzystać z tego, nie mogę całe życie odpychać czegoś co może mnie uszczęśliwić, czy widziałaś mnie kiedyś taką? Przyszłam do pokoju, sama zauważyłaś ogromny uśmiech na mojej twarzy i byłam inna, jako przyjaciółka nie potrafisz tego docenić. 
- Doceniam! - warczy. Widocznie moje słowa ją trochę bolą. - Oczywiście, że doceniam, ale martwię się o ciebie, nie chcę, abyś później płakała przez kolejne miesiące za jakimś chłopakiem!~
- A czy ja tak miałam? Nigdy! - spluwam, podnosząc się. - Bo nigdy nikt mnie nie doceniał  z tych debili, Nat mnie zdradzał, niby był poważny związek, ale to było jedne, wielkie gówno! Dlatego daj Justinowi zbliżyć się do mnie, nie proszę cię o cholerne błogosławieństwo! Tylko o wsparcie. 
May wstaje za mną i przytula mnie, a ja się rozluźniam, ciesząc się, że ta sprzeczka, nie przerodziła się w ogromną kłótnie. Znając mój charakter i wybuchowy charakter czarnowłosej.. nie skończyłoby się to dobrze. 
- Idź do niego, ja idę szykować się na imprezę - dodaje i muska mój policzek. 

-
W lepszym już humorze wchodzę do pokoju Justina i zauważam chłopaka, grającego na telefonie w Angry Birds,  chyba każdy z nas kojarzy ten wkurzający głos ptaków, gdy lecą rozbić osłonę świń. A o muzyce to już nawet nie wspomnę. 
- Hej - mówię, gdy nie orientuje się, że jestem już. 
Justin rozgląda się i zauważa mnie, na co uśmiecha się delikatnie i podchodzi bliżej, pokazując trzy wypożyczone płyty z filmami. - Mam jeszcze popcorn karmelowy. 
- Karmelowy? Lubisz karmelowy popcorn? 
- Tak.. wiem, że mało osób go lubi, ale raz jak byłaś w kinie z tym pedałem.. przepraszam, Natem to zauważyłem, że brałaś karmelowy, więc postanowiłem go wziąć, bo ja też lubię. 
Chichoczę pod nosem, kręcąc głową z niedowierzaniem. On naprawdę zapamiętał taką drobną rzecz. To naprawdę słodkie z jego strony. Kładziemy się razem na jego łóżku hotelowym, a on włącza nową część Szybkich i Wściekłych. Typowy chłopak w jego wieku, ale nie narzekam, ponieważ naprawdę lubię ten film i akcję jaka się tam dzieję. Justin otwiera paczuszkę z karmelowym popcornem i zaczynamy ją wcinać, a ja co chwile wkładam palce do ust, aby móc wyjąć utknięte w zębach kawałeczki. Justin zerka na mnie co robię i się śmieje. Ma przesłodki śmiech. Zdecydowanie jedna z moich ulubionych cech chłopaka. 
Po chwili czuję jak w moje włosy wpada ziarenko, a gdy odwracam się w stronę Justina on uśmiecha się szyderczo. Gnojek! Wyciągam z paczki garść popcornu i siadam okrakiem na Justinie, zaczynając mu wpychać na siłę we włosy popcorn, który niemalże kruszy się na jego całych włosach. Justin nie wytrzymuje i zaczyna się śmiać, a ja razem z nim i wysypuje całą paczkę na mnie przez co piszczę. Podnoszę się i szybko biegnę do stolika, na którym stoi balsam pod prysznic. 
- Nie podchodź, to wyląduje na twojej buźce - dyszę przez śmiech, a Justin i tak podchodzi bliżej mnie. Nie trzymam go dłużej w niepewności i połowa zawartości z butelki ląduje na jego twarzy. 
- O nie, przesadziłaś! - krzyczy z rozbawieniem i podchodzi do mnie, łapiąc mnie za biodra i rzuca na łóżko. Chwyta skrawek mojej koszulki i wyciera w nią balsam z twarzy, po czym nachyla się nade mną z uśmiechem, przygryzając dolną wargę. 
- North? 
- Hm? 
- Czy tacy przyjaciele jak my mogą uprawiać seks? - szepcze, patrząc mi w oczy. - Bo kurewsko mnie pociągasz. 
Coś czuję, że ten nasz układ będzie naprawdę idealnym pomysłem.

Rozdział Trzynasty

Justin niemalże wpycha mnie do swojej sypialni, biorąc mnie od razu na ręce. Oplatam nogami jego pas i nie przestajemy się namiętnie całować. Wypiłam mało drinków, nic mi nie dało, a i tak jednak chcę właśnie uprawiać seks z Justinem Bieberem. Chłopak opada na łóżko, a ja uśmiecham się do niego, gdy siadam mu na kolanach. 
- Jesteś pewna, North? - szepcze do mojego ucha, a po moim ciele przechodzi gęsia skórka. Cholera, człowieku tak, spójrz na siebie, każdy by był. 
Kiwam do niego potwierdzając moją wcześniejszą propozycję, a on chwyta suwak mojej sukienki i powoli zaczyna ją rozpinać. Jego długie palce głaszczą skórę na moich plecach, a ja uchylam mimowolnie swoje wargi, wzdychając z przyjemności. Gdy Justin rozsuwa już do końca zamek od obcisłego materiału, odwraca się i ostrożnie kładzie mnie na łóżku, zsuwając ze mnie ubranie. Przygryza dolną wargę i unosi kącik ust do góry. 
- Podoba mi się ta bielizna, to chyba ta sama co spodobała mi się w twojej garderobie, maleńka - mruczy, zdejmując z siebie koszulkę i moimi oczami ukazuje się idealnie wyrzeźbiony tors, który również jest pokryty tatuażami. On jest tak cholernie pociągający. Obserwuje mnie przez chwile, a następnie jego dłoń rusza do paska, który zręcznie odpina tym samym pozwalając, aby jego spodnie opadły na ziemie, po czym z nich wychodzi. 
- Och - wzdycham, próbując się nie śmiać, gdy widzę jego ogromne wybrzuszenie w bokserkach. Justin posyła mi figlarny uśmiech, nachylając się nade mną i strzela jednym ramiączkiem od stanika. 
- Bawi cię to co ze mną robisz - szepcze centralnie w moje usta, a ja przełykam cicho ślinę, patrząc w te jego przepiękne, brązowe oczy. Po raz kolejny jego długie palce przejeżdżają po moim rozpalonym ciele, aż w końcu docierają do moich stringów. - Tu nie ma co się śmiać, cholernie mnie podniecasz, North. 
Zdejmuje koronkowy materiał przez moje nogi i rzuca je na ziemię. Zaczyna całować moją szyję, schodząc coraz niżej i wyjął z miseczek mojego stanika piersi, które zaczął leniwie ssać. Mruczę z przyjemności i wplątuję jedną dłoń w jego włosy, a drugą układam na jego karku. 
Dotarłszy do mojego pępka, Justin zanurza w nim język przez co robię się naprawdę cholernie mokra, a moje plecy wyginam w łuk. Nagle delikatnie gryzie mój brzuch, ale w taki sposób, że z moich ust wydobywa się cichutki jęk, aż muszę wywrócić z przyjemności oczami. Jego nos ślizga się po moim brzuchu, mrucząc cicho w moją skórę. Aż wreszcie językiem przejeżdża po mojej kobiecości. Wciągam głośno powietrze, bo mam ochotę krzyknąć. To jeden mały krok, a wzbudza we mnie tyle emocji. 
Nagle gwałtownie chwyta moje kostki i rozsuwa moje nogi tak, aby mieć idealny dostęp do mojej głębszej osoby. Zaczyna składać czułe i mokre pocałunki na moim intymnym miejscu i gdy jego język zaczyna się rozkręcać nagle przestaje, zostawiając mnie na skraju wytrzymałości i bezradności. Dyszę głośno, nie mogąc nawet opanować małej cząstki siebie. 
Justin nachyla się nade mną składając lekki pocałunek na moim czole, a ja właśnie myślę, czy on przestaje już na tym rozdziale z jego dobieraniem się do mnie. Na szczęście chłopak wyciąga tylko gumki, a ja wzdycham z ulgą, na co Justin chichocze. Zakłada na swoją ogromną, cholernie ogromną erekcje i wraca do poprzedniej pozycji, chwytając moje dłonie i splata swoje palce z moimi, wbijając się niespodziewanie we mnie na co jęczę jego imię i zatracamy się w sobie..


Budzę się lekko obolała, ale spełniona po długim seksie z Justinem. Leżę na brzuchu, a silne ramię obejmuje moje drobne ciało na co uśmiecham się pod nosem. Odwracam głowę lekko w bok i dostrzegam śpiącego Justina, który jest po prostu bezbronnym nastolatkiem, któremu niesforne włosy stoją w każdą możliwą stronę. Zerkam na telefon Justina, który leży pod poduszką i godzina wskazuję na 12:00, przegapiliśmy śniadanie, ale obiad jest za trzydzieści minut, więc podnoszę się i nachylam się nad Justinem, zaczynając całować słodko jego szyję. Z jego strony słyszę cichy pomruk i nagle przyciąga mnie tak, że opadam na jego ciało. 
- Ładnie to tak kogoś budzić, gdy się przez całą noc ostro pieprzył? - mruczy z cichym chichotem, a ja zaczynam się rumienić, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. 
- Zamknij się, chciałam ci oznajmić po prostu, że jest dwunasta i za trzydzieści minut mamy obiad, bo na śniadanie zaspaliśmy - chichoczę cicho, podnosząc się i szybko wsuwam na siebie bieliznę, czując zakłopotanie. Okej, widział mnie nago podczas seksu, ale to co innego, gdy budzisz się po nim. 
- Muszę się iść przebrać - wzdycham cicho, siadając na łóżku, ale Justin nie daje za wygrana i ponownie mnie do siebie przyciąga. 
- North, ty i ja płaciliśmy za śniadanie, więc możemy je po prostu zamówić do pokoju - mówi i muska moje usta, wsuwając na siebie bokserki. - I nie ubieraj się, bo chcę na ciebie patrzeć w tym wydaniu, no i malować się też nie możesz, bo kocham to wszystko co masz w sobie naturalne. Dosłownie, wszystko masz naturalne i idealne. 
Wiem, że nawiązywał też do moich piersi, które nie były, ani małe, ani duże. Przewracam oczami z rozbawieniem, kładąc się na łóżku, a Justin sięga po telefon hotelowy, wybierając dwa numery, które oznaczają kontakt z recepcją. 
- Chciałbym zamówić śniadanie, które było dziś podane... wybrać? Więc poproszę dwa razy chleb zapiekany w serze kozim i żurawiną, a do tego zieloną herbatę na ryżu. Pokój pięćset dziewiętnaście. 
Spoglądam na niego, gdy się rozłącza i posyła mi delikatny uśmiech, a ja odwzajemniam to. 
- Znasz się na dobrych rzeczach - mruczę, układając głowę na jego klatce piersiowej. 
- Szczerze? - zaczyna, patrząc mi w oczy i pstryka palcem w mój nos, przez co go lekko marszczę. - Nie miałem bladego pojęcia o czym mówiłem do tej recepcjonistki. 
Zaczynam się śmiać, podnosząc się i muskam słodko jego usta. Jest naprawdę słodki. Gdy zamawiał nam jedzenie wyglądał na takiego poważnego, wiedząc z czym ma do czynienia. A tak naprawdę chce zrobić na mnie wrażenie, co sprawia, że adoruję go cholernie mocno. 
Nie mija nawet dziesięć minut, a pokojówka przynosi na tacy nam śniadanie. Justin dziękuje jej napiwkiem, a kobieta wychodzi. Chłopak przynosi tacę na łóżko i zaczynamy jeść śniadanie. Chcę mi się śmiać, widząc minę Justina. Co się dziwić jego rówieśnicy jedzą cały czas fastfoody, więc nie dziwie się, że właśnie to jest reakcja Justina. 
- To jest naprawdę dobre, nie otrujesz się tym - chichoczę pod nosem, przewracając oczami, a Justin patrzy na mnie spod byka, ale przełamuje się i bierze gryza swojego zapiekanego chleba. 
- Mmm, to jest przepyszne! - mówi głośno, brudząc się żurawiną na brodzie, przez co chichoczę pod nosem i siadam na jego kolanach, ścierając kciukiem resztki żurawiny i sama wkładam swój palec między usta, oblizując go, po czym wracam do poprzedniej pozycji, dokańczając swoje śniadanie. 
- Wezmę prysznic - oznajmiam Justinowi i podnoszę się, odgarniając włosy do tyłu i wchodzę do łazienki, szybko się rozbierając i wskakuję pod prysznic, odkręcając ciepłą wodę, przez co moje ciało się maksymalnie relaksuje. 
Przymykam swoje powieki i myję włosy, ale po chwili czuję, że ktoś oplata ramionami moje ciało. Ktoś, czyli mam na myśli Justin. Chłopak układa podbródek na moim ramieniu i całuje delikatnie malinkę na szyi, którą zrobił mi wczoraj podczas naszego cholernego dobrego seksu. 
- Chcę, żebyś była moją dziewczyną, North - mówi po chwili, chociaż w jego tonie słychać błaganie. 

Rozdział Dwunasty

Stoję wryta w ziemię i patrzę na chłopaka, a raz na Justina, który zaciska swoje palce na moich biodrach. 
- Wynoś się stąd, Wren - warczy, nie puszczając mnie. Jakby naprawdę miał zrobić mi krzywdę. 
- Oh, więc to twoja zdobycz, Bieber - parska, podchodząc bliżej. Na jego policzku widnieje blizna, która jest okropna, co sprawia, że boję się tej osoby jeszcze bardziej. Mężczyzna podchodzi do nas bliżej, a ja automatycznie się cofam, gorączkowo rozglądając się na boki. Nie ma nikogo. Jestem tylko ja, Justin i on. 
- Posłuchaj mnie, nie mam twoich zasranych pieniędzy, tak samo jak nie mam swojego auta, który mi rozwaliłeś, naprawisz mi moje cacko tym razem dobrze, a ja pojadę w wyścigach i oddam ci pieprzony hajs - mówi Justin, ale widzę, że zaczyna się niecierpliwić. - Zjeżdżaj stąd, albo zrobię ci kolejną bliznę na twojej mordzie. 
Rozszerzam swoje oczy i mimowolnie mój wzrok wraca na twarz chłopaka z blizną. Czyli to wina Justina, co się stało? Nie rozumiem jaki Justin ma dług. Na Wrena widocznie działają docinki Justina, ponieważ odwraca się i wychodzi z tarasu, znikając w ciemnościach. Odwracam się w stronę Justina, odsuwając się trochę od niego i mrużę swoje oczy, nie wiedząc jak się zachować. 
- North, nie przejmuj się tym co się stało - wzdycha Justin, a ja kręcę głową. Nie przejmować się? Właśnie spotkałam chłopaka, który nie żartował z tym, że mógłby mnie sprzedać. Czy to są te strony Justina, o których mi mówił? Brunet wyciąga z kieszeni paczkę papierosów i zapala jednego od razu się zaciągając. 
Nie mogę nic na to poradzić, ale pociąga mnie coś w nim, a ja nie mam pojęcia tak naprawdę co. Justin odwraca wzrok na moją osobę, a wyraz jego twarzy jest przejęty. Naprawdę zdenerwował się, że byłam świadkiem takiej sytuacji i komentarzy w moją stronę? 
- Przepraszam cię za niego, to moje problemy - mruczy, odwracając wzrok przed siebie - W ogóle nie powinnaś przy tym być, nie wiem czemu nie mogłem ci dać spokoju już wcześniej, przynajmniej byś nie znała tych wszystkich idiotów, bo już z jednym idiotą za dużo przeszłaś - warczy ze złością, zaciągając się i od razu wypuszcza dym, jakby chciał się pozbyć tych wszystkich dręczących go emocji. 
Podchodzę bliżej do niego i uśmiecham się słabo, wtulając się w jego bok, a on obejmuje mnie ramieniem. Od środka płonę, jego dotyk jest przecudowny, kojący i wymazuje każde nieprzyjemne uczucie w środku mego ciała. Zimny wiatr otula nasze ciała, a ja wzdrygam, żałując w tym momencie, że nie wzięłam żadnej kurtki. Ale nie pomyślałam o tym, że będę stać z Justinem Bieberem na pomoście po tym jak zaczepił nas jakiś idiota. Po prostu stwierdziłam, że tam się tylko spotykamy, a później Justin mnie gdzieś zabierze. Życie lubi mi robić pod górkę.
Zanim się orientuję Justin staje przede mną i zarzuca swoją skórzaną na moje ramiona, patrząc mi przy tym w oczy. 
- Jesteś naprawdę wspaniałą dziewczyną i taką piękną, potrafisz wzbudzić tyle emocji we mnie na raz, że to jest niemożliwe, wiesz? - chichocze chłopak, a ja przez tą "melodię" się rozpływam - Tyle, że nie rozumiem czemu naprawdę dajesz mi jakieś znaki, że mnie lubisz, jak możesz mnie lubić po tym co ci zrobiłem? Cholera, znęcałem się nad tobą, byłem straszny i nadal jestem, bo nic o mnie nie wiesz, ja po prostu nie rozumiem, ciągnie mnie coś do ciebie, ale..
On zdecydowanie za dużo gada, więc postanawiam, że go pocałuję. I tak właśnie robię. Układam dłoń na jego policzku, wsuwając język między jego wargi i pieszczę jego podniebienie, a Justin swoją dłoń układa na dole moich pleców, pod swoją kurtką i delikatnie ściska materiał mojej obcisłej, cienkiej sukienki. 
- Wiesz dlaczego to robię? - szepczę, uśmiechając się delikatnie do niego - Bo każdy zasługuje na szansę, aby zacząć od nowa, czym byłby świat, gdybyśmy cały czas się na siebie obrażali i nie wybaczali? Starasz się i zmieniasz, dlaczego nie miałabym ci dać tej szansy na poprawę, chcę cię bliżej poznać, nieważne co w sobie ukrywasz, ty sprawiasz, że po prostu czuję się inna, lepsza. 
- North, to nie ja sprawiam, że tak się czujesz - mówi, a ja marszczę brwi - Jesteś naprawdę cudowna i to nie dzięki mnie, to raczej ty sprawiasz, że chcę się zmienić, chcę być lepszy. 
Chcę coś powiedzieć, ale Justin przerywa mi krótkim pocałunkiem. Cholera, korzysta z mojej taktyki. 
Chichoczę pod nosem, przewracając oczami i kiwam głową, nie chcąc już się z nim sprzeczać. Chłopak chwyta moją dłoń i splata razem nasze palce. 
- Chodź, zabiorę cię tak gdzie na początku chciałem, najlepsze miejsce tutaj - mruczy mi do ucha, ciągnąc mnie w stronę wyjścia z tarasu. Idziemy przez jakieś dziesięć minut wygłupiając się i śmiejąc się głośno. Naprawdę takie momenty mogłyby trwać wieczność. Śmiech Justina to jest coś pięknego. On jest czymś pięknym. 
Po chwili jesteśmy na miejscu, a ja rozglądam się z niedowierzaniem. Jesteśmy na hotelowym dachu, a widok jest nieziemski. Widać stąd całe Los Angeles, wszystko wygląda tak pięknie. Justin obejmuje mnie od tyłu, a ja przygryzam swoją dolną wargę. Zdecydowanie się zbliżyliśmy do siebie, ale co ja mogę poradzić? Traktuje mnie lepiej niż Nat, niż mój adorator, który mnie okłamywał i się ukrywał. Chcę go cały czas poznawać, może coś z tego będzie? 
Przez godzinę siedzę na nogach Justina, który specjalnie mnie na nie pociągnął, abym się nie przeziębiła. To było naprawdę słodkie, ale wiem, że to pretekst, aby co chwile mnie obejmować. 
- Chodźmy już, Justin.. muszę wracać do pokoju - oznajmiam brązowookiemu, a on kiwa głową, czekając aż wstanę. Gdy to robię, on robi to samo i chwyta moją dłoń, splatając razem nasze palce. Po kilkunastu minutach znajdujemy się w holu hotelowym, stojąc pod moimi drzwiami. 
- Naprawdę nie możesz u mnie spać? - pyta Justin, a ja kręcę głową, muskając delikatnie jego usta i otwieram kartą swój pokój. - Obiecuję, że nie będę się do ciebie dobierał. 
Chichoczę pod nosem cicho i zapalam światło, piszcząc cicho. Co do cholery May robi z Ryanem Butlerem w łóżku?! Na szczęście ubrani, ale ledwo. Justin wchodzi do pokoju i śmieje się głośno. 
- Widzisz mała, nie masz wyboru - mówi, obejmując mnie od tyłu ramionami, a May posyła mi słodki uśmiech. Nie wierzę, ta wycieczka robi się bardziej szalona niż oczekiwałam. 
Idę za Justinem, trzymając jego dłoń. Patrzę na niego kątem oka. Ma zaciśniętą szczękę, przez co ukazuje się idealnie wyrzeźbiona lina, a włosy ma potargane, ale wygląda to tak cholernie podniecająco. On cały jest podniecający. Zanim wchodzimy do pokoju staję szybko przed drzwiami i przygryzam dolną wargę. 
- A co jeśli chcę, abyś się do mnie dobierał? - szepczę, patrząc mu intensywnym wzrokiem w oczy. 
Justin marszczy brwi, ale po chwili na jego twarzy pojawia się figlarny uśmiech, zanim się orientuję chłopak przyciska mnie do drzwi, całując natarczywie i namiętnie moje usta. 
Leithold spalisz się w piekle. 

Rozdział Jedenasty

Ferie Wiosenne. Tego właśnie mi potrzeba. Wolnego od szkoły. Minęły trzy tygodnie od mojej ostatniej rozmowy z Justinem. Trzy tygodnie od kiedy pozbyłam się tych liścików od adoratora. Już ich nie dostaję. Może to i dobrze. Przynajmniej problem sam się usunął. 
Razem z May jedziemy za Los Angeles, gdzie znajduje się największe skupisko klubów na świecie. Tak naprawdę to jest jedno miejsce, ale wszystko jest podzielone na loże, lub tematykę. Jeśli masz ochotę na Pool Party, idziesz do strefy, gdzie znajduje się basen i wodny bar. Masz ochotę na zabawę w stylu Vegas? Strefa z kasynem i luksusowymi dodatkami na ciebie czeka. 
Mimo mojego imprezowego nastroju coś zaćmiewa moje szczęście. Nie mówiłam May co do końca się stało. Powiedziałam, że ja i Justin po prostu nie odzywamy się do siebie bez powodu. Przesuwam palcami po folii na moim przedramieniu i czuję dziwne ukłucie w środku. 
- Myślisz, że mogę zdjąć już tą folię? - pytam moją przyjaciółkę, a ona zerka tylko przez chwilę na mnie, ponieważ prowadzi. May to człowiek fobia na punkcie prowadzenia auta. Ja raczej jeżdżę jak doświadczony facet, który ma gdzieś tak naprawdę przepisy. Dlatego teraz nie prowadzę. Autostrady w LA są jednymi, na których można stracić kontrolę nad prędkością. Szczególnie jeśli się kocha sportowe auta, czyli tak jak ja. 
- Nosisz już to cztery dni, o co ty się tak martwisz, to dawno już jest gotowe na pokazanie się całemu światu - chichocze moja przyjaciółka, a ja powoli zrywam folię z mojego przedramienia, ukazując mój nowy, pierwszy tatuaż. Róży.
- O co się martwię? - zaczynam, wpatrując się w różę na moim przedramieniu. - Ponieważ ten tatuaż jest dla mnie bardzo ważny. Coś trwało krótko, ale było intensywne i zależy mi na nim - przerywam, przełykając cicho ślinę. - Mam na myśli tatuaż. 
- Oh, oczywiście North - parska May, właśnie wyjeżdżając z Los Angeles. - Wiem, że jest coś na rzeczy z Bieberem.
- Nic z nim nie jest na rzeczy, okej? - warczę, wiedząc, że moja przyjaciółka i tak ma racje. - Dogadywaliśmy się jakoś, ale to minęło. On minął. To zwykły palant. Nie chcę o nim rozmawiać. 
- Mała, widzę, że coś się wydarzyło, a ty mi nie powiedziałaś - wzdycha czarnowłosa, zaciskając swoje wargi. 
- Po prostu nie mam szczęścia w niczym - mruczę, wzruszając rozpaczliwie swoimi ramionami. 
Na szczęście droga nie trwa tak długo i po trzydziestu minutach od LA jesteśmy na miejscu. Wszystko jest takie luksusowe, a ludzie są mniej więcej naszego wieku. Obsługa całego miejsca już szykuje się na wieczór, a ja uśmiecham się pod nosem. Wyciągam dwie walizki, moją i May, po czym stawiam je na ziemi. Zauważam, że moja przyjaciółka rozgląda się za pewnymi chłopakami. Chichoczę pod nosem. 
- Tylko się nie zakochuj, May! -krzyczę, śmiejąc się pod nosem. Przyjaciółka odwraca się i pokazuje mi środkowy palec, zamykając swoje auto. 
Pewnym krokiem wchodzimy do wypasionego hotelu, który pokrywa się bielą i złotem, a niektóre akcenty są kremowe. Podchodzimy do recepcjonistki za ladą. Kobieta wygląda na około trzydzieści lat. Schludnie ubrana, a jej koszula jest zapięta pod samą szyję. 
- Rezerwacja na nazwisko Russo - mówi May, a kobieta zerka na komputer, wpisując jej nazwisko. 
- Pani Russo, oraz pani Leithold? - pyta, a mi kiwamy głową. - Proszę dowód tożsamości. 
Wyciągamy swoje dokumenty, a ona je szybko sprawdza, po czym wraca do swojej czynności. 
- Witamy w Le Royaume Des Événements - mówi na siłę francuskim akcentem, ale jedynie co robi to kaleczy ten przepiękny język. - Impreza powitalna dziś o 21, proszę się podpisać na liście gości. 
Chwytam długopis od kobiety i podpisuje się szybko obok swojego nazwiska. Chcę już oddać listę, ale coś przykuwa moją uwagę. Bieber. Justin Bieber. Panikuje, a włosy na moim ciele stają dęba. Kurwa jego mać. 
- Przepraszam, czy Justin Bieber też mieszka w tym hotelu? - pytam zdezorientowana, a kobieta sprawdza coś w swoim komputerze. 
- Tak, wykupiony pakiet na ferie wiosenne, taki jaki wy - oznajmia nam, a ja zamieram.
- Który pokój? - wtrąca się May, a ja nerwowo zagryzam swoją dolną wargę. Czy zawsze musi iść coś nie po mojej myśli? 
- Niestety nie mogę udzielać takich informacji, nie powinnam również mówić, o obecności tej osoby w hotelu - mówi, ale po chwili posyła nam sztuczny uśmiech i wręcza nam dwie karty do wspólnego pokoju. - Miłego pobytu, Détendez-Vous!
Imprezy jak w Vegas, a i tak na siłę wciskają tutaj Francję. 
- Czekaj.. to znaczy, że.. - marszczy brwi May, wchodząc do windy, a ja parskam śmiechem, widząc jej zakłopotanie. 
- Naprawdę nie pamiętasz? Pani Gregoréo używa to podczas sprawdzianu, gdy się denerwujemy - mówię z rozbawieniem. - Uczymy się już francuskiego 5 lat! 
May nadal nie rozumie tego co powiedziała przed chwilą do nas recepcjonistka. 
- Zrelaksujcie się - oświecam May, a ona jedynie robi swoje słynne "ohhhh". 
Moja przyjaciółka chyba widzi moje zdenerwowanie, przez to czego się niedawno dowiedziałam. Podchodzi do mnie i opiera głowę o moje ramię, gdy jedziemy windą na samą górę. 
- Może to jakiś inny Justin Bieber.
Marzenia skarbie. Marzenia.

Po kilkunastu minutach znajdujemy się już w naszym apartamencie, mamy godzinkę do imprezy, więc od razu zaczynamy się szykować. Dziś już nie ma zwykłego ubrania. To w końcu raj do imprezowania, więc nie będę gorsza. May wyszła w trybie awaryjnym do sklepiku hotelowego po tampony, a ja paraduję w koronkowej bieliźnie po pokoju. Właśnie wysuszyłam włosy. Słyszę głośne pukanie do drzwi i wywracam swoimi oczami. May zapomina czasem użyć mózgu. Ma kartę. Choć mogła jej zapomnieć. Nie ma czasu. Podbiegam do drzwi i otwieram je. 
Nim zdążę się czymś okryć, do mojego pokoju nie wpada May tylko Bieber. ZAJEBIŚCIE. NAPRAWDĘ. C U D O W N I E. Justin mimowolnie się szczerzy, a ja szybko wsuwam na siebie koszulkę. Co on kurwa tu robi. Co on robi w moim pokoju. Przez to wszystko nie zauważam, że w dłoniach trzyma bukiet białych róż. 
- Co ty tutaj robisz? - dyszę zdenerwowana, a Justin się otrząsa. 
- Ja dowiedziałem się, że tu jesteś - mamrocze, dając mi bukiet róż, a ja zaciskam wargi. Przyjmuję je. - Namówiłem recepcjonistkę, aby mi podała numer twojego pokoju. 
- Oh, mi jakoś nie chciała - mówię oburzona, oblizując swoje wargi. 
- Chciałaś znać mój pokój? - pyta z nadzieją. - Po co? - tym razem się już uśmiecha. Cholera rozgryzł mnie. 
- Bo.. - wymyślam coś na poczekaniu, ale w głowie mam pustkę. - tak.. 
- Wow, argumenty na szóstkę panno Leithold - podchodzi do mnie bliżej, gdy odkładam bukiet róż i niespodziewanie mnie obejmuje, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. 
- Przepraszam cię - mówi, a ja przełykam cicho ślinę, przymykając swoje powieki. - Naprawdę cię przepraszam, nie wiem czemu to zrobiłem, ale ty nawet nie jesteś mną zainteresowana. Myślałem, że to nic złego..
- Bo nie jestem, nie byłam.. nie wiem - wzdycham rozdarta. 
- Nie jesteś, nie możesz być zainteresowana takim kimś jak ja. 
- Owszem, mogę. 
- Nie, North - zaprzecza, a ja nie rozumiem o co mu chodzi. - Jestem strasznym człowiekiem, nie zaakceptowałabyś jednej czwartej mnie, ale jest coś w tobie co mnie do ciebie przyciąga i sprawia, że czuję się dobrze. 
- Justin, wiem co robisz - mówię, układając dłoń na jego policzku, a on ma minę jakbym go uderzyła. O co chodzi? 
- Handel narkotykami to nic przy tym kim naprawdę jestem - szepcze, składając delikatny pocałunek na moim czole. - Tak naprawdę sypiam z tymi dziwkami, bo mi na nich nie zależy, jeśli są ze mną powiązane mam to gdzieś, czy coś im się stanie przez znajomość ze mną, a z tobą jest inaczej. 
- Zależy ci na mnie? - pytam, przygryzając delikatnie swoją dolną wargę. 
- Wiesz - mówi, przejeżdżając kciukiem po mojej dolnej wardze. - Nie wiem co to do końca znaczy, nie znam tego uczucia, ale chronię cię od największego zła jakim jestem. 
- Justin jesteś taki.. skomplikowany - jęczę zdezorientowana, a on mi posyła delikatny uśmiech. 
- Nie skarbie, ja jestem taki pojebany - mówi, opierając czoło o moje. - I mówię poważnie, może kiedyś się dowiesz, ale teraz chcę, abyś przyszła w jedno miejsce, napiszę do ciebie później.
- Po co? 
- Bo chcę z tobą spędzić czas, tak normalnie, jak niedawno - oznajmia, a ja kiwam głową z uśmiechem. - Fajny tatuaż mała - szepcze do mojego ucha, muskając je delikatnie, a gdy jest przy moich ustach, oczywiście nie po mojej myśli wchodzi May, krzycząc: 
- W tym hotelu są tak cholernie drogie tampony jakby było co najmniej ze złota! 
- Hej May - mówi Justin, a ja uśmiecham się do niej słodko. 
- Ohh - wzdycha zażenowana, a na jej policzki wkradają się rumieńce - Cześć. 
- W takim razie ja idę się ogarniać, jestem tu z Ryanem - mówi już do mnie. - Odezwę się za chwilę i podam ci godzinę oraz miejsce. 
Kiwam grzecznie głową, a on wychodzi. Widzę ten szyderczy uśmiech May, na co zdejmuje koszulkę i rzucam w nią. 
- Nic nie mów! - piszczę, wchodząc szybkim krokiem do łazienki. 

Ubrana w obcisłą, czarną kieckę, która zasłania mi ledwo uda, dobieram swoje czerwone wysokie szpilki, których kolor pasuje mi do szminki, którą mam na ustach. May ma na sobie czerwoną, obcisłą spódniczkę i biały crop-top, pasujący do jej szpilek. Obydwie wchodzimy do windy, a ja w tym czasie dostaję wiadomość. 

Od: Nieznajomy
Godzina 23:00, obok strefy Pool Party, tam jest taras z widokiem na L.A :) Justin x
Uśmiecham się pod nosem. Może nie wszystko jest stracone. Zapisuję szybko numer.

Godzina 22:54, a ja czekam na tarasie. May już od godziny tańczy z jakimś chłopakiem, a ja wypiłam tylko trzy drinki. Opieram się o barierki i patrzę na widok. Z daleka widać Los Angeles, napis Hollywood oświecony nocą. Coś pięknego. 
Nagle czuję jakieś dłonie na moich biodrach, odwracam się i widzę trochę już wstawionego Justina. 
- Hej skarbie - mruczy, a ja uśmiecham się do niego. 
- Czyli nie czekałeś na mnie? - pytam z rozbawieniem, mrużąc oczy.
- A ty? To jest miejsce, w którym wódkę pije się jak wodę - śmieje się, a ja odgarniam włosy z twarzy, patrząc w jego oczy. 
- Mam ochotę cię pocałować - oznajmia Justin po chwili, a ja przełykam cicho ślinę. 
- Sądzę, że ja tego też chcę. 
Zanim robię kolejny ruch, Justin już namiętnie całuje moje usta, a ja odwzajemniam pocałunek. Jego dłoń wędruje na mój pośladek, lekko go ściskając. Wydaję cichy pomruk zadowolenia, a Justin nie przestaje swojej czynności. 
Zdecydowanie najlepszy pocałunek w moim życiu. 
- No brawo, brawo, Bieber - mówi jakiś męski głos za nami, to nie wróży czegoś dobrego, ponieważ Justin cały się napina, a jego uścisk na moim ciele jest aż za mocny, ale przyciąga mnie bliżej siebie. 
- Wren - warczy Justin, a ja zauważam, że facet, który nam przeszkodził w czymś przyjemnym w kieszeni ma broń. Zamieram. 
- Ładna ta twoja koleżanka - śmieje się obleśnie, mierząc mnie wzrokiem. - Masz mój hajs, czy mam ją wziąć i sprzedać, jako spłata twojego długu? - mówi, a ja wiem, że nie na żarty. 
Co tu się kurwa dzieje? 

Followers