poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział Trzeci

Robi mi się słabo, nie jest dobrze. On jest blisko mnie, naprawdę bardzo blisko. Muszę często wypowiadać jego imię. Musiał mnie widzieć wczoraj, miałam założone swoje ulubione obcisłe jeansy!

Chodzę nerwowo po pokoju, przeczesując palcami włosy i kręcę do siebie głową. Robi się nie w porządku.

Ten ktoś czyni mi wodę z mózgu, pisze te wszystkie listy, te wszystkie czułe słowa. Próbuje mi dać do zrozumienia, że on mnie kocha, że pragnie mnie. Ale dlaczego on się ukrywa? Nie daje mi nawet żadnego kontaktu ze sobą.

Wyciągam wszystkie liściki, rozrzucając je po całym pokoju i zaczynam szukać wszystkiego co może mi chociaż pomóc w rozszyfrowaniu tożsamości mojego tajemniczego adoratora.

Nie chcę go nazywać adoratorem. Chcę znać jego imię. Chcę, żebyśmy mieli naszą słodką tajemnice. Chcę być jego, on sprawia, że jestem taka szczęśliwa. Czekam na jego wiadomości cały czas, a gdy je mam nie potrafię nawet opisać co czuję. Czuję się jak ktoś ważny, jak ktoś kto zasługuje na kogoś dobrego.

Nagle do mojego pokoju wchodzi Nat, a ja zamieram i od razu pcham wszystkie papierki pod łóżko.

- Hej skarbie, co tam ukrywasz? - chichocze pod nosem, a ja wymuszam uśmiech i mam ochotę zjeść wszystkie kartki, aby się do nich nie dorwał.

- Cześć, nic takiego.. stare notatki - mruczę, podnosząc się z ziemi i podchodzę do mojego chłopaka, całując jego policzek. Dziwi się, zazwyczaj całuje go z pożądaniem i kończy się to na jego małym problemie.

Cóż od kiedy pojawiła się ta tajemnicza osoba, która zawraca mi codziennie głowę i potrafi doprowadzić mnie do najpiękniejszego stanu zauroczenia jakie istnieje trochę się zmienia moja postawa wobec Nata.

- Wszystko w porządku, mała? - mruczy, a ja zauważam na jego szyi czerwone ślady. Zaciskam wargi i odsuwam się od niego, unosząc brwi.

- Z tobą widocznie jest bardzo w porządku - warczę, wzrokiem zjeżdżając na jego szyję. Nat widocznie rozumie o co mi chodzi, bo palcem dotyka lekko opuchnięte znaki na jego szyi.

- Oh.. wiesz, to nic takiego - mówi, uśmiechając się głupio. - Po prostu dostałem jakieś pieprzonej wysypki, drapałem się i zaczęło wyglądać to gorzej.

Udaję, że mu wierzę, bo nie mam siły nawet się z nim kłócić, a nigdy go nie nakryłam na żadnej zdradzie, ani przy żadnej dziewczynie. Chyba, że przy jego kuzynce, ale błagam.

- Czemu jesteś taka nerwowa, Northy? - pyta słodko, a ja przełykam ślinę, widząc jak wzrokiem zjeżdża na stos kartek pod łóżkiem. - Nie wstydź się.

Zanim się orientuję Nat kuca przy łóżku i wyciąga kilka kartek, zaczynając czytać niektóre na głos. Kurwa. Podbiegam do niego, szybko mu wyrywając, drąc przy tym w pół liściki od mojego adoratora.

- Co to jest? - parska mój chłopak, trzymając jeden z listów, a ja czuję jak na moją twarz wchodzi niemalże fioletowy kolor. Dociera do mnie fakt, że za długo wstrzymuję oddech.

- To nic, to stare, po prostu szukałam notatek i to mi wypadło - mamroczę, przewracając oczami. Czy nasz związek naprawdę opiera się tylko na kłamstwie?

- Jasne, dlatego tam jest tego miliony - Nat niemalże krzyczy, a ja wzdrygam, gdy podchodzi do mnie i chwyta za mój nadgarstek, mocno go ściskając. Nie mam słów, aby opisać jak bardzo mnie to boli. - Czy ty mnie kurwa zdradzasz?

- Nie - dukam przez ból, czując rozpacz nawet w kościach. Mam łzy w oczach, ale co się dziwić, mój własny chłopak robi mi w tym momencie krzywdę. - Nigdy bym ci tego nie zrobiła!

- I dobrze - syczy, a ja czuję jego oddech na swoim policzku, ponieważ odruchowo odwróciłam twarz na bok, gdyby chciał mi coś zrobić. Od kiedy znów robię się taka do cholery słaba?

Zanim dochodzę do siebie Nat wychodzi z mojego domu, a ja odwracam wzrok na swój siny nadgarstek. Co za idiota.

Stwierdzam, że powinnam wyjść na plażę i właśnie tak robię. Przechadzam się wzdłuż brzegu morza, patrząc z obrzydzeniem na swój posiniaczony nadgarstek. Nat chodzi na siłownie, ma tyle siły w dłoni co dziesięć dziewczyn razem wzięte w całym ciele.

Mam ochotę zadzwonić do May, ale nie posiadam na ten czas telefonu. Muszę namówić rodziców na nową umowę. Nie chcę ponownie kazać Bieberowi płacić za mój telefon, jestem człowiekiem i mam jakąś skruchę. Szczególnie, że Pattie Bieber jest bardzo uprzejmą kobietą.

Nie zwracam uwagi nawet na wypływające łzy z moich oczu. Czuję się bezradna, mój chłopak, którego tak kocham, albo.. kochałam, zrobił mi krzywdę. Kręcę do siebie głową, idąc wzrokiem spuszczonym na wodę. Mój nadgarstek jeszcze pulsuje z bólu.

***


Idę już tak przez jakąś godzinę i nie zwracam uwagi na to, że ludzie patrzą na mnie jak na idiotkę, która idzie zapłakana i z rozmazanym makijażem. Czy oni nie rozumieją, żeby się oczyścić ludzie potrzebują po prostu sobie popłakać?

Wzdycham ciężko i czuję mocne uderzenie. Deja Vu. Tyle, że tym razem wpadam prosto do wody, a osoba, na którą wpadłam również, ponieważ słyszę plusk i to nie mojego ciała.

Unoszę wzrok na osobę, która podnosi się i trzymajcie mnie. Po prostu nie wierzę. Pieprzony Justin Bieber! Ponownie zderzyłam się z pieprzonym Bieberem!

- Ty głupia idiotko - warczy, odciągając klejącą koszulkę od swojego ciała. Odciskają się jego mięśnie. Te cholerne mięśnie. Robi mi się sucho w gardle, ale to tylko na chwilę, ponieważ szybko się podnoszę i bez słowa odwracam.

- Gdzie jest kurwa "przepraszam"? - chłopak chwyta mój posiniaczony nadgarstek, a ja syczę z bólu i zaciskami powieki przez co łzy wylatują mi na policzki. Justin widocznie zauważa moją reakcje, bo rozluźnia uścisk. - Sorry nie chciałem tak mocno.

Wciągam powietrze, a on zerka na moją twarz i marszczy obłąkany brwi. - Płaczesz?

- Nie, po prostu piasek wpadł mi do oka - mówię, próbując ukryć swój zrozpaczony ton.

- Wpadliśmy do wody - wzdycha, puszczając mój nadgarstek i zerka na niego, a jego oczy się rozszerzają. - Ja ci tego nie zrobiłem!

- Wiem, wiem, że nie ty - szepczę, pocierając delikatnie ślad na nadgarstku. - To nic.

- Jak to nic? Przecież takie ślady nie robią się po uderzeniu - warczy, a ja zdezorientowana patrzę na niego. Czemu on się tym przejmuje?

- Naprawdę nic się nie stało, po za tym co cię to interesuje? - wzdycham, poprawiając swoją mokrą bluzkę i spoglądam na twarz Justina. Mokre włosy opadają mu na twarz, a ja nienawidzę siebie, ponieważ naprawdę mi się to podoba. Wygląda tak uroczo.

Zamknij się Leithold.

Ty głupia, mała, naiwna suko.

- Ponieważ żadna dziewczyna nie powinna być tak traktowana - mówi poważnie, a ja nie wytrzymuję i zaczynam się śmiać. Tak traktowana.

- Chyba zapomniałeś, że ty traktujesz mnie podobnie - parskam, patrząc mu prosto w oczy.

- Bo jesteś taką irytującą osobą, North - mruczy oburzony, poprawiając swoje mokre włosy. - Ale przemoc fizyczna na kobiecie nie jest w porządku, czy to twój tata? Wiesz on jest często nerwowy..

- Nie! Nie! Oszalałeś?! - przerywam mu, kręcąc głową. - To nic takiego, muszę wracać do domu.

- Odprowadzę cię.

- Nie musisz, albo raczej nie chcę się z tobą kłócić, dlatego wrócę sama. Potrzebuję takiej chwili, ale dzięki za propozycję.. chyba.

Wymuszam uśmiech, szybko kierując się w stronę swojego domu. Ciekawa ta nasza relacja. Pierw traktuje mnie jak najgorszą sukę, a później jak.. normalną znajomą. Po za tym co on tak tu często robi, mieszka na drugim końcu miasta, a spotykam go tu częściej niż moich sąsiadów.

Wchodzę do swojego domu, a widząc kopertę na stoliczku w środku pokoju zabieram ją. To jest to czego potrzebuję na polepszenie humoru.

Siadam na ziemi, nie fatygując się nawet aby wejść na górę do swojego pokoju. Otwieram malutką przesyłkę i zastaję nie tylko list, ale znajduję również wisiorek z małym kółeczkiem, a na nim widnieje napis "You're all that matters"

Ściskam drobiazg w dłoni i uśmiecham się pod nosem. To będzie mój amulet, to jest takie piękne.

Zakładam go szybko, czując jakiś rodzaj czystości na sobie, po tej całej sprawie z Natem.

Wyciągam liścik i zaczynam czytać.

"To jasne jak gwiazdy na niebie. Potrzebuję Cię, byś błyszczała w moim życiu. Nie tylko na chwilę. Jesteś wszystkim co się liczy i nie martwię się o nikogo innego. Sprawiasz, że jestem spełniony. Jestem wdzięczny, że tu jesteś, wierny bez względu na odległość. Jesteś jedyną dziewczyną, którą widzę. Z całego serca chcę, abyś w to uwierzyła."


Czuję jak moje serce zaczyna bić szybciej. Nikt nie sprawił jeszcze takiego uczucia we mnie. Nawet Nat, a ponoć go kocham. A może to jestem w nim tylko zauroczona, a tak naprawdę kogoś innego darzę miłością?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Followers