poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział Dwunasty

Stoję wryta w ziemię i patrzę na chłopaka, a raz na Justina, który zaciska swoje palce na moich biodrach. 
- Wynoś się stąd, Wren - warczy, nie puszczając mnie. Jakby naprawdę miał zrobić mi krzywdę. 
- Oh, więc to twoja zdobycz, Bieber - parska, podchodząc bliżej. Na jego policzku widnieje blizna, która jest okropna, co sprawia, że boję się tej osoby jeszcze bardziej. Mężczyzna podchodzi do nas bliżej, a ja automatycznie się cofam, gorączkowo rozglądając się na boki. Nie ma nikogo. Jestem tylko ja, Justin i on. 
- Posłuchaj mnie, nie mam twoich zasranych pieniędzy, tak samo jak nie mam swojego auta, który mi rozwaliłeś, naprawisz mi moje cacko tym razem dobrze, a ja pojadę w wyścigach i oddam ci pieprzony hajs - mówi Justin, ale widzę, że zaczyna się niecierpliwić. - Zjeżdżaj stąd, albo zrobię ci kolejną bliznę na twojej mordzie. 
Rozszerzam swoje oczy i mimowolnie mój wzrok wraca na twarz chłopaka z blizną. Czyli to wina Justina, co się stało? Nie rozumiem jaki Justin ma dług. Na Wrena widocznie działają docinki Justina, ponieważ odwraca się i wychodzi z tarasu, znikając w ciemnościach. Odwracam się w stronę Justina, odsuwając się trochę od niego i mrużę swoje oczy, nie wiedząc jak się zachować. 
- North, nie przejmuj się tym co się stało - wzdycha Justin, a ja kręcę głową. Nie przejmować się? Właśnie spotkałam chłopaka, który nie żartował z tym, że mógłby mnie sprzedać. Czy to są te strony Justina, o których mi mówił? Brunet wyciąga z kieszeni paczkę papierosów i zapala jednego od razu się zaciągając. 
Nie mogę nic na to poradzić, ale pociąga mnie coś w nim, a ja nie mam pojęcia tak naprawdę co. Justin odwraca wzrok na moją osobę, a wyraz jego twarzy jest przejęty. Naprawdę zdenerwował się, że byłam świadkiem takiej sytuacji i komentarzy w moją stronę? 
- Przepraszam cię za niego, to moje problemy - mruczy, odwracając wzrok przed siebie - W ogóle nie powinnaś przy tym być, nie wiem czemu nie mogłem ci dać spokoju już wcześniej, przynajmniej byś nie znała tych wszystkich idiotów, bo już z jednym idiotą za dużo przeszłaś - warczy ze złością, zaciągając się i od razu wypuszcza dym, jakby chciał się pozbyć tych wszystkich dręczących go emocji. 
Podchodzę bliżej do niego i uśmiecham się słabo, wtulając się w jego bok, a on obejmuje mnie ramieniem. Od środka płonę, jego dotyk jest przecudowny, kojący i wymazuje każde nieprzyjemne uczucie w środku mego ciała. Zimny wiatr otula nasze ciała, a ja wzdrygam, żałując w tym momencie, że nie wzięłam żadnej kurtki. Ale nie pomyślałam o tym, że będę stać z Justinem Bieberem na pomoście po tym jak zaczepił nas jakiś idiota. Po prostu stwierdziłam, że tam się tylko spotykamy, a później Justin mnie gdzieś zabierze. Życie lubi mi robić pod górkę.
Zanim się orientuję Justin staje przede mną i zarzuca swoją skórzaną na moje ramiona, patrząc mi przy tym w oczy. 
- Jesteś naprawdę wspaniałą dziewczyną i taką piękną, potrafisz wzbudzić tyle emocji we mnie na raz, że to jest niemożliwe, wiesz? - chichocze chłopak, a ja przez tą "melodię" się rozpływam - Tyle, że nie rozumiem czemu naprawdę dajesz mi jakieś znaki, że mnie lubisz, jak możesz mnie lubić po tym co ci zrobiłem? Cholera, znęcałem się nad tobą, byłem straszny i nadal jestem, bo nic o mnie nie wiesz, ja po prostu nie rozumiem, ciągnie mnie coś do ciebie, ale..
On zdecydowanie za dużo gada, więc postanawiam, że go pocałuję. I tak właśnie robię. Układam dłoń na jego policzku, wsuwając język między jego wargi i pieszczę jego podniebienie, a Justin swoją dłoń układa na dole moich pleców, pod swoją kurtką i delikatnie ściska materiał mojej obcisłej, cienkiej sukienki. 
- Wiesz dlaczego to robię? - szepczę, uśmiechając się delikatnie do niego - Bo każdy zasługuje na szansę, aby zacząć od nowa, czym byłby świat, gdybyśmy cały czas się na siebie obrażali i nie wybaczali? Starasz się i zmieniasz, dlaczego nie miałabym ci dać tej szansy na poprawę, chcę cię bliżej poznać, nieważne co w sobie ukrywasz, ty sprawiasz, że po prostu czuję się inna, lepsza. 
- North, to nie ja sprawiam, że tak się czujesz - mówi, a ja marszczę brwi - Jesteś naprawdę cudowna i to nie dzięki mnie, to raczej ty sprawiasz, że chcę się zmienić, chcę być lepszy. 
Chcę coś powiedzieć, ale Justin przerywa mi krótkim pocałunkiem. Cholera, korzysta z mojej taktyki. 
Chichoczę pod nosem, przewracając oczami i kiwam głową, nie chcąc już się z nim sprzeczać. Chłopak chwyta moją dłoń i splata razem nasze palce. 
- Chodź, zabiorę cię tak gdzie na początku chciałem, najlepsze miejsce tutaj - mruczy mi do ucha, ciągnąc mnie w stronę wyjścia z tarasu. Idziemy przez jakieś dziesięć minut wygłupiając się i śmiejąc się głośno. Naprawdę takie momenty mogłyby trwać wieczność. Śmiech Justina to jest coś pięknego. On jest czymś pięknym. 
Po chwili jesteśmy na miejscu, a ja rozglądam się z niedowierzaniem. Jesteśmy na hotelowym dachu, a widok jest nieziemski. Widać stąd całe Los Angeles, wszystko wygląda tak pięknie. Justin obejmuje mnie od tyłu, a ja przygryzam swoją dolną wargę. Zdecydowanie się zbliżyliśmy do siebie, ale co ja mogę poradzić? Traktuje mnie lepiej niż Nat, niż mój adorator, który mnie okłamywał i się ukrywał. Chcę go cały czas poznawać, może coś z tego będzie? 
Przez godzinę siedzę na nogach Justina, który specjalnie mnie na nie pociągnął, abym się nie przeziębiła. To było naprawdę słodkie, ale wiem, że to pretekst, aby co chwile mnie obejmować. 
- Chodźmy już, Justin.. muszę wracać do pokoju - oznajmiam brązowookiemu, a on kiwa głową, czekając aż wstanę. Gdy to robię, on robi to samo i chwyta moją dłoń, splatając razem nasze palce. Po kilkunastu minutach znajdujemy się w holu hotelowym, stojąc pod moimi drzwiami. 
- Naprawdę nie możesz u mnie spać? - pyta Justin, a ja kręcę głową, muskając delikatnie jego usta i otwieram kartą swój pokój. - Obiecuję, że nie będę się do ciebie dobierał. 
Chichoczę pod nosem cicho i zapalam światło, piszcząc cicho. Co do cholery May robi z Ryanem Butlerem w łóżku?! Na szczęście ubrani, ale ledwo. Justin wchodzi do pokoju i śmieje się głośno. 
- Widzisz mała, nie masz wyboru - mówi, obejmując mnie od tyłu ramionami, a May posyła mi słodki uśmiech. Nie wierzę, ta wycieczka robi się bardziej szalona niż oczekiwałam. 
Idę za Justinem, trzymając jego dłoń. Patrzę na niego kątem oka. Ma zaciśniętą szczękę, przez co ukazuje się idealnie wyrzeźbiona lina, a włosy ma potargane, ale wygląda to tak cholernie podniecająco. On cały jest podniecający. Zanim wchodzimy do pokoju staję szybko przed drzwiami i przygryzam dolną wargę. 
- A co jeśli chcę, abyś się do mnie dobierał? - szepczę, patrząc mu intensywnym wzrokiem w oczy. 
Justin marszczy brwi, ale po chwili na jego twarzy pojawia się figlarny uśmiech, zanim się orientuję chłopak przyciska mnie do drzwi, całując natarczywie i namiętnie moje usta. 
Leithold spalisz się w piekle. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Followers