Budzę się i rozglądam za Justinem, z którym zasnęłam. Marszczę brwi i podnoszę się na łokciach, aby się za nim rozglądnąć.
Poszedł sobie? Bez pożegnania?
Jednak słyszę z kuchni ciche stukanie ołówkiem o porcelanowy blat. Podnoszę się i odgarniam włosy do tyłu, wchodząc do pomieszczenia. Widzę Justina, który skupiony rysuje coś na kartce. Uśmiecham się pod nosem i nie mogę oderwać od niego wzroku. Jest taki przystojny. Włosy ma roztrzepane i nie ma koszulki, przez co widzę te jego pieprzone mięśnie.
Przez niego zapominam o moim adoratorze.
- Dzień dobry - mruczę, gdy mnie zauważa. - Co robisz?
- Coś dla ciebie - odpowiada mi z lekkim uśmiechem i pokazuje mi to co narysował na kartce. - Twój tatuaż - dodaje.
Chwytam od niego kartkę i nie wierzę, że ten chłopak ma aż taki talent. Na kartce znajduje się rysunek róży, który jest idealnie dopracowany. Każdy detal jest przemyślany, najmniejszy szczegół.
- Nie spałem całą noc - mówi, a ja nadal wpatruję się w szkic mojego przyszłego tatuażu. - Myślałem o różnych rzeczach, aż w końcu przypomniałem sobie, że muszę zaprojektować ci tatuaż.
- Jest piękny, chciałabym go zrobić na przedramieniu - mamroczę, uśmiechając się do Justina i siadam obok niego.
- No, ale tatuaż nie może nic nie znaczyć, sama rozumiesz - przeczesuje palcami włosy i nie odrywa ode mnie wzroku. - Róża to znak nadziei, a ty jesteś taką nadzieją - wzdycha, a ja nie wiem co do końca chce mi powiedzieć.
- Czekaj kogo jestem nadzieją? - pytam, próbując wyglądać na obojętną.
- Nieważne - wzrusza ramionami i wstaje od stołku, a ja nie mam zamiaru naciskać, bo wiem jaki Justin ma zmienny humor.
- Masz jakiegoś fajnego tatuażystę? No wiesz, masz dużo tatuaży..
- Tak, mój znajomy robi i jest w tym zajebisty, a bierze mało kasy, dam ci na niego namiary - mówi i na kartce zapisuje numer tatuażysty. - Muszę już iść, North.
- Jasne rozumiem, dziękuje jeszcze raz, że mi pomogłeś - szepczę, przygryzając swoją dolną wargę i opieram się tyłkiem o wyspę kuchenną.
- Nie masz mi za co dziękować, zrobiłem to, bo po prostu chciałem i jestem tobie to winien - wzdycha, zakładając swoją koszulkę. - Pierwszy raz spałem tak normalnie z jakąś dziewczyną.
Marszczę brwi i nie do końca rozumiem co ma na myśli. Nie pytam, bo chyba nie chcę wiedzieć.
- I powiem ci, że takie przytulanie się do ciebie jest całkiem przyjemne - mówi, posyłając mi delikatny uśmiech i podchodzi do mnie bliżej. - Dziękuje ci, że mimo wszystkiego co ci zrobiłem nie odpychasz mnie.
- Chyba każdy zasługuję na drugą szansę - szepczę, patrząc mu prosto w oczy.
Tak jest North. Kontakt wzrokowy to twoja słabość, a teraz jesteś w tym naprawdę dobra.
- Ja nie. Nic o mnie nie wiesz - mruczy, opierając dłonie na moich biodrach. - Jestem chorym debilem, pojebany na milion sposobów, ale ty sprawiasz, że czuję się normalnie.
Co on mówi? Przecież on jest normalny. Nie jest jakiś upośledzony, czy coś..
- Justin chyba za surowo się oceniasz - wzdycham, kręcąc głową.
- Nie to ty mnie zbyt dobrze oceniasz, widzisz we mnie jakiegoś dobrego człowieka.. i może dobrze - szepcze przy moich ustach i delikatnie je muska, ale czuję w tym krótkim pocałunku trochę jakiegoś nieznanego mi uczucia. - Jesteś moją nadzieją, North.
O. Mój. Boże.
- Jestem?
- Jesteś. Do zobaczenia, mała.
Zanim się orientuję Justin po prostu wychodzi tak sobie, a ja cały czas trzymam kartkę ze szkicem mojego tatuażu w dłoni. To był moment, którego nie zapomnę.
Justin Bieber, dupek, który tak mnie nienawidził (no i ze wzajemnością) po prostu oznajmił mi, że jestem jego nadzieją? Kurwa.
Szczerze? Justin mi kogoś przypomina, ale nie mogę sobie przypomnieć kogoś. Mam pustkę w głowie, a moje serce jest przepełnione tyloma emocjami.
Postanawiam, że napiszę do mojej przyjaciółki. W końcu muszę się komuś wygadać o tej sytuacji z Justinem.
Do: May
S.O.S!!!!! Właśnie spałam (tylko spałam!!) z Justinem Bieberem!! I on ze mną flirtuję!!
Nie muszę długo czekać, gdy przychodzi odpowiedź o May.
Od: May
Czekaj.. Nie rozumiem. Czy ty robisz sobie ze mnie żarty? Cholera dziewczyno jestem z rodzicami u dziadków na dwa dni. Mam tak gówniany zasięg, że w tym momencie siedzę na dachu jakiegoś kurnika. Wracam niedługo i porozmawiamy. POWAŻNIE POROZMAWIAMY. A ty staraj się nie wpaść w kolejne kłopoty, gdy mnie nie ma. Kocham Cię Northy.
No tak. Zapomniałam, że May pojechała do swoich dziadków na 50 rocznicę ślubu. Naprawdę nie wiem co mam już ze sobą zrobić.
Sprzątam porozwalane ołówki, którymi szkicował Justin i chowam je do szafki, w której trzymam jakieś nożyczki, kleje i różne rzeczy. Przebieram się w zwykłą bokserkę i krótkie szorty. Nie mam zamiaru dziś nigdzie wychodzić i nikogo zapraszać.
Gdy tak sprzątam, nagle słyszę dzwonek od domofonu. Otwieram drzwi wejściowe do apartamentowca i otwieram od mojego apartamentu, rozglądając się. Zauważam listonosza z bukietem kwiatów w ręce.
- Dzień dobry, North Leithold? - pyta, a ja kiwam twierdząco głową. - Prezent dla pani.
- Wiadomo od kogo? - marszczę brwi, odbierając podarunek od niego.
- Niestety nadawca nie pozwolił nam na przetwarzać swoich danych. Niech pani tu podpisze.
Podpisuję szybko potwierdzenie odebrania przesyłki i dziękuje mężczyźnie, po czym zamykam drzwi.
Kwiaty są przepiękne. Moje ulubione, bo białe róże. Róże..
Może nie tylko dla Justina jestem nadzieją? Albo po prostu ten ktoś wie, że mam obsesje na punkcie tych kwiatów.
Gdy chcę już schować ten przepiękny bukiet do wazonu, który kupiłam niedawno, bo był po prostu piękny, zauważam białą karteczkę przywiązaną wokół łodyg róż.
"Każdy cal twojej skóry jest Świętym Graalem, którego muszę odnaleźć. Tylko ty potrafisz rozpalić moje serce. Pozwól mi cię zabrać poza naszą galaktykę, a będziesz mogła zobaczyć świat, który powołałaś do życia.
Twój."
Uśmiecham się mimowolnie pod nosem, ściskając karteczkę w dłoni. Nie zapomniałeś o mnie, mój najsłodszy. W sumie z jakiegoś powodu czuję ulgę, ale też wyrzuty sumienia. Tak naprawdę powinnam poczekać, aż mój adorator będzie gotowy się przyznać kim jest, a ja spędzam czas z Justinem. Ale w sumie też ile mogę czekać? To już za długo trwa, a sama do tego nie dotrę, chociaż nieważne ile bym detektywów zatrudniła, po za tym, który detektyw zajmie się taką denną sprawą.
Wkładam kwiaty do wazonu, a karteczkę zanoszę do swojej sypialni i wieszam ją nad łóżkiem. To przepiękny tekst, a budząc się przy nim mój dzień będzie o niebo lepszy. Chwytam telefon i wpisuje numer tatuażysty.
Po kilku sygnałach odbiera mężczyzna z grubą tonacją głosu.
- Art & Sould Tatto - mówi, a ja na sam jego głos się wzdrygam.
Pamiętaj North, nie oceniaj książki po okładce, albo po głosie?
- Ughm, dzień dobry, chciałabym się umówić na zrobienie tatuażu - mamroczę do telefonu, moja słabość wygrywa.
- Jesteś pełnoletnia? Masz dowód?
- Jestem pełnoletnia i tak, mam dowód. Mam również zrobiony tatuaż, znaczy jego szkic.
- Szkic? Cóż nie wykonuje takich poleceń, mam swoje własne - odmawia, a ja marszczę brwi.
- Czekaj, ale Justin powiedział..
- Justin? Justin Bieber? - pyta.
- Tak, on mi pana polecił - mówię.
- Oh, już wiem! Justin mi mówił, że zadzwoni do mnie jego koleżanka, w takim razie jeśli on ci projektował to nie ma problemu! - mówi, ale tym razem jakoś inaczej. Entuzjastycznie? - Za cztery dni, to poniedziałek na 14 godzinę? Oh i podaj mi swoje imię i nazwisko.
- North Leithold.
- W porządku, w takim razie do zobaczenia.
- Do zobaczenia - odpowiadam z uśmiechem wymalowanym na twarzy i rozłączam się.
Wybieram numer Justina i dzwonię do niego.
- Halo? Justin? - pytam, gdy słyszę jak ktoś odbiera połączenie.
- Nie - słyszę damski cichy jęk. - Tu nie Justin - chichocze.
Kurwa. To ta pierdolona szmata. Kimberly.
- Kto to? - pyta Justin, czyli jest niedaleko jej.
No wiadomo kurwa, że jest niedaleko jej. Bo na 99,9 % ją pieprzy.
- North Leithold - parska, a Justin wymusza śmiech. Czuję, że jest wymuszany, albo po prostu sobie wmawiam. - Czego chcesz?
Tchórzę. Po prostu tchórzę i się rozłączam.
Brawo Leithold. Dałaś się omotać dupkowi Bieberowi. Co ja myślałam przez ten cały czas? Że mnie nagle polubił. Wiadomo, że chce cały czas robić sobie ze mnie żarty.
A najgorsze jest to, że zaczęło mi na nim zależeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz